czwartek, 11 kwietnia 2013

WARSAW FASHION WEEKEND #2

Witajcie,


Tak jak zapowiedziałem w poprzednim wpisie, pomęczę Was jeszcze tematyką Warsaw Fashion Weekend. Opisałem już swoje wrażenia dotyczące pracy przy tym przedsięwzięciu, teraz czas na małe skomentowanie całego wydarzenia pod innymi kątami. 

Z włoskim projektantem Roberto Fragata

Warszawskiej imprezie modowej jeszcze daleko do takich imprez jak Fashion Week w Paryżu, Londynie, czy Nowym Jorku i jeszcze na pewno długo tak nie będzie. Polska to jednak nadal dopiero raczkujący rynek nie tylko dla luksusowych marek, ale zwyczajnych, polskich designerów. WFW na pewno z czasem będzie dobijał do poziomu organizowanego w Łodzi Fashion Week Poland, jednak na to potrzeba zarówno mnóstwo pracy, czasu i oczywiście pieniędzy. Sądzę, że raczej nikt nie liczy na cuda w stylu pokazu Chanel  za kilka edycji, ale sądzę, że WFW ma spory potencjał i na pewno będzie się sukcesywnie rozwijać i rozrastać. Co ciekawe, największą zmorą wszystkich, którzy przybyli do Soho Factory była niska temperatura, która często zniechęcała ludzi do oddania swoich okryć do szatni i jednocześnie pozbawiała możliwości zaprezentowania swojego outfitu. Kwestia strojów uczestników imprezy jest osobnym wątkiem, który oczywiście również tutaj poruszę. Była to dopiero czwarta edycja tego wydarzenia, dlatego fani mody ze stolicy mogą  z nadzieją patrzeć w przyszłość i wierzyć, że może już za kilka edycji, impreza przeniesie się w bardziej reprezentacyjne miejsce niż Soho Factory lub, że chociaż znajdą się jacyś ludzie dobrej woli i grubego portfela, chcący upiększyć to miejsce. 

Strefa pokazów

Wracając do strojów... Pomimo tego, że nie przepadam za kategoryzowaniem ludzi w jakiejkolwiek kwestii, podzieliłbym osoby, które przyszły na ostatnią edycję WFW na kilka charakterystycznych typów.

Ofiara mody
Nie wiesz co na siebie włożyć? Ubierz się tak jak wszyscy. Odniosłem wrażenie, że było to motto bardzo wielu osób, którzy przybyli na tę modową imprezę. Dla jasności, uważam, że kupowanie ubrań w sieciowych sklepach jest jak najbardziej w porządku. Sam to robię, tak jak zdecydowana większość społeczeństwa. Jednak, ubranie się od stóp do głów w zestaw ciuchów z H&M lub Zary na bądź co bądź modową  imprezę,  nie jest raczej szczytem możliwości osoby, która - przynajmniej teoretycznie - interesuje się modą. 

Klasyczna elegancja
Spora część ludzi, zwłaszcza mężczyzn, postawiła na opcję elegancką. Marynarka, spodnie w kant i lakierki. U pań mała czarna i szpilki. Zachowawczo, bezpiecznie i nudnie.

Oryginalne bezguście
Zestaw garnitur + czerwone sportowe buty Nike, wszelkiej maści odblaskowe kombinezony, czy 156 różnych  kolorów na jednej osobie to obrazki, które jeszcze długo będą miał przed oczami i bynajmniej się z tego nie cieszę. Jest różnica między oryginalnością a kiczem. Niektórzy ją subtelnie przekroczyli. O kilometr. 

Stylowi
Takich osób było najmniej, jednak łatwo było je wyłowić z tłumu bezpłciowych, jednolitych jednostek. Co je według mnie charakteryzowało? Idealnie dobrany, świetnie skrojony, ciekawy i nieoczywisty strój. Z klasą, ale z zachowaniem nutki nonszalancji i - co ważne -  z przemyceniem do stroju swojej osobowości. Po takich osobach od razu było widać, że mają swój własny styl i nie boją się go zamanifestować zachowując przy tym smak i umiar. 

Beanies
Na osobną podkategorię zasłużyli posiadacze hitu ostatnich, zimowych miesięcy czyli tzw. czapek "beanies". Trudno jest mi sklasyfikować ten trend. Z jednej strony nie jest to jeszcze zjawisko aż tak bardzo powszechne na ulicy, lecz w Soho Factory skupisko nosicieli nakryć głowy od LOCAL HEROES (napisy "bad hair day" i "whatever") i Rebela ("Hi mom", "lover", "fucker") przyprawiało o - nomen omen - zawrót głowy. 


Ostatni pokaz IV edycji WFW: Natasha Pavluchenko


W ten sposób kończę omawiać Warsaw Fashion Weekend i zostawiam na trochę temat mody. Możliwe, że następna notka będzie związana ze skojarzeniami z jakąś kolejną literą. 

Podrawiam wiosennie!

Robert Choiński


6 komentarzy:

  1. Robercie, na imprezie było zimno ponieważ... pani organizatorka zaoszczędziła na ogrzewaniu :P Tłumaczyliśmy pani, że biorąc pod uwagę temperaturę na zewnątrz, wielkość obu hal oraz specyfikę tego miejsca, dwie nagrzewnice o łącznej mocy 40 kW nie mają racji bytu i zawali imprezę pod względem komfortu odczuwalnej przez uczestników temperatury, ale... pani była mądrzejsza. Szkoda, bo tak jak wspomniałeś, zarówno ludzie nie mogli pokazać się w "pełnej krasie", a i modelki klęły w żywy kamień. Pocieszającym może być to, że raczej tej pani organizatorzy WFW do następnej imprezy nie zatrudnią. A urządzenia stały gotowe do pracy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chytry dwa razy traci - ktoś widocznie o tym zapomniał...

      Usuń
  2. Fajne. A ten projektant to znany?

    Ja nawet na Łódzki Fashion Week nie znajdę czasu o.O

    Jaskółka

    OdpowiedzUsuń
  3. codziennie w Poznaniu jestem na jednej z głównych ulic tegoż miasta, jest słynne centrum handlowe, blisko do głównych ośrodków kultury, a więc i dużo ludzi.. najbardziej zaskakuje mnie to jak ludzie chcąc być modnym tworzą kolejne klony bardzo przewidywalnych wzorców. A przecież w modzie chodzi o bycie kreatywnym, pomysłowym i oryginalnym ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń